Nagrodzony w warsztatach SATYRY
 
Nawigacja
 
– Kochanie dzisiaj robię śniadanie, potem niespodzianka.
Wypad za miasto. Cały dzień ci poświęcę! –
– I co, mam cię wziąć za to na ręce? –
Ja całe życie tobie poświęcam. W męskich zajęciach chętnie wyręczam i nie wypominam.- Wyszczekały myśli.
 
Wskoczyłam w dżinsy, bluzę w końcu lato.
Siadam do samochodu.
– Może by tak za kierownicę? – słyszę
Cały tydzień pracowałem. Za kółkiem dosyć siedziałem. 
– Tak, a ja leżałam – sarkastycznie się zaśmiałam.
Ja pasażer w tej podróży – rzekłam – ruszaj, bo czas nagli, zaczyna się chmurzyć.
– Nawigację włącz proszę! – pada rozkaz.
I trzyma kartkę przed moim nosem.
– Okulary!
Jak ja tego nie znoszę. Wygrzebałam z torby wreszcie i wstukuję adres mi nieznany. Obce miasto, trudny zapis.
– Jedź! – Tak! – to ten ostatni klawisz jest.
 
– Pilnuj zjazdów z autostrady, bym nie przeoczył – słyszę.
– Przecież ten seksowny głos z nawigacji, jak to mówisz twojej Usssii wszystko mówi… – skwitowałam.
– Obserwuj ekran, jak ja. Widzisz ta gruba ze strzałką krecha? – to my, czyli jedziemy ty i ja – zaraz padnę. Zwymiotuję. Nie skomentuję, zęby zacisnę poudaję, że nie słyszę.
 
– Kochanie prędkość daje dźwiękowe znaki, zrobią nam fotkę radarowe pułapki. –
– Przecież jadę za innymi. –
– Tak, też odważnymi! –
– Napiłbym się – podaj wodę proszę.
– Masz coś słodkiego? – w ustach jakoś kwaśno się robi.
– Tak, bo jedziesz ze mną, tej śliny nie zneutralizujesz. Zaraz będzie lepiej, bo stacja, zatankujesz. Lampeczka rezerwę wskazuje. Za ladą pani do rachunku uśmiech przylepi. Będzie lepiej.-
 
I tak sobie prujemy sto pięćdziesiątką do celu.
On przy kierownicy czyli u steru.
Ja mówię w prawo z pięćset metrów lub w lewo na A 3.
– Skarbie włącz klimę, bo słabo mi się patrzy –
Przyciskam ten guziol i krew buzuje –
Skarbie to nie safari, a ja nie pilot zawodowy.
Masz nawigację i problem z głowy.
Mapy już rozkładać nie ma potrzeby, a klimę masz bliżej niż ja.
 
– Chcesz krówkę? – w skrytce mamy.
– Chętnie, tylko rozwiń z papierka, bo ręce zajęte. –
Wkładam do buzi goły klocek słodkości, oby był ciągnący nie wyda rozkazu.
Nagle słyszę seplenienie:
– Olej sprawdziłaś?- lampka świeci.
Na rany Chrystusa i nasze dzieci!
– Tak, ale po wielu kilometrach cały filtr trzeba wymienić – wizytę w warsztacie załatwiłam – U zarodka furii okrzyk zdławiłam.
Czy jestem jego pomocnikiem?
Kobietą czy zmiennikiem!
 
Jedziemy trzecią godzinę w przepiękne góry, milczymy delektując się cudami natury.
Nagle:
– Płyn w spryskiwaczu się kończy, bo ledwo psika.
– To ja ci napluję – pomyślałam
– W bagażniku mam – odparłam spokojnie –
– O, posłuchaj PINK FLOYD po głośnikach bryka.
Pamiętasz? To była muzyka!
Władczo kiwnął głową, na znak tego samego zdania.
– Byliśmy tacy młodzi…
Mieliśmy tylko rowery – westchnęłam –
pompka, dzwonek i dynamo i sami śpiewaliśmy…
 
Już miejsce docelowe…twoja Usssii z nawigacji ostatnie zdanie wykrztusi:
– Dojechałeś do celu –
Uśmiechnęłam się bo znów usłyszę:
– Schowaj nawigację w skrytce, bo amatorów wielu.
 
Ale idiotę z ciebie zrobiła ta logistyka – podsumowałam – Nic tyko z bezsilności ślinę łykać! Choć lubię te jazdy z tobą na emocjonalnej rafie.
Poczuj się szefem. W domu ja prowadzę.
Moja nawigacja bez pomocnika.
I chyba częściej niż ja ślinę gorzką przełykasz…
 
 
 
Lena Maria T.
 
 
 
 
 
 
.
 
—————————————————————————————————