Recenzja tomiku “Lubię, kiedy pada” – “Ich mag es, wenn es regnet”
Pani Ewy Poprawiak.

.

Święta, święta i już po…
Mogę zaszyć się pod jemiołą i w spokoju ducha oddać się lekturze.
Gdyby jeszcze można powiedzieć za poetką
.
Niech wreszcie
spadnie śnieg
przynajmniej
optycznie wybieli
życie
.
Ale cóż… nie można mieć wszystkiego.
Elegancki – to pierwsze słowo jakie ciśnie się na usta, gdy chwytam najnowszy tom wierszy Heleny Trzcionka- Kryściak „Lubię, kiedy pada”. Budzi respekt; sztywna okładka, na niej adekwatna do tytułu, nowoczesna grafika, kredowy papier, objętość (211 stron), dwujęzyczność… (ukłon w stronę wydawnictwa KryWaj oraz tłumacza Adama Conte). Całości dopełniają piękne grafiki Anny Wajdy.
Tak jak gdyby chciał powiedzieć – podchodź do mnie z respektem.
Znam jednak troszkę pisarkę i wiem, że jej poezja jest delikatna, subtelna, kobieca ale też z pazurem, charyzmą. Zresztą sam fakt, że jej wallsy wyświetlane są na murach przy ulicy Brackiej w Krakowie, jest najlepszą rekomendacją.
Postać autorki przybliża nam jej słowo wstępne i już wiemy, że
.
Mam zielone oczy,
pewnie dlatego pełzam,
a szpilki
to kamuflaż.
.
Absolutnie chwytająca za serce jest dedykacja dla męża Piotra
.
Jesteś moim snem,
połową tlenu wdychanego,
częścią warkocza splatanych ust
… jesteś
.
Miniatury Heleny, to poetyckie perełki. Niech jednak nie zwiedzie nikogo znikoma ilość wersów przypadających na wiersz. Jest to lektura niezwykle wymagająca. Czytelnik musi być przygotowany na skupienie, samodyscyplinę, podążanie za poetką. Mogłoby się wydawać, że obszerność tomu może nużyć. Nic bardziej mylnego. Różnorodność tematyki, zmienność nastrojów, sprawne pióro poetki, pozwalają zagłębić się w jej świat, odczytywać myśli, malować własne obrazy.
Pozwolę sobie zachęcić do lektury, kilkoma miniaturami
.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
———————————————————————————————-