Proza

Archiwum

Moja wymierność

 

Moja wymierność
————————————–

Stoję przy okienku w banku. Słyszę: numer konta proszę! A, że byłam nieprzygotowana to torebka, notes, okulary. I podaję te dwadzieścia sześć cyfr. Potrwało to trochę, zmarnowałam wiele czasu, no, ale wyszłam zadowolona. Po drodze zobaczyłam na wystawie sklepowej ładną jeansową sukienkę. Podchodzę do lady i słyszę: jaki rozmiar pani nosi? Odpowiadam, trzydzieści osiem. Wiadomo, kupiłam, Wychodzę ze sklepu, telefon dzwoni. Odbieram i słyszę: nie uregulowała pani rachunku za internet, proszę o datę urodzenia lub pesel.
Poczułam ulgę, bo to znam na pamięć. Po przejściu paru kroków, byłam na dróżce do parku. Nagle ktoś biegnąc pyta: nie zwróciła pani uwagi na numer autobusu? Pokręciłam przecząco głową. Podeszłam do ławeczki i odpoczęłam
chwilkę. I tak sobie pomyślałam, ale jesteśmy ob-cyfrowani, wymierni.
Nagle wiatr przywiał sporo liści pod moje nogi. Syknęłam do nich, tak dużo cyfr, jak was. Jakbym chciała im zarzucić fakt mojego zmęczenia. Co ja robię, do liści mówię, pomyślałam. Ale jestem głupia… i po chwili znów analiza…nie, wcale nie, bo i to mi też zmierzono. Testami, przecież moje IQ wyszło nieźle, ku mojemu miłemu zaskoczeniu. Ach, gdyby tak serce ….
bo tylko z nim miewam niewiadome. Medyczne parametry znam, lecz jego duchowość od Alaski po kres Sahary. Neutralizatorem ksiądz lub psycholog. Stan faktyczny powie mi pewnie mój nekrolog. Jakimi słowami go wypełnią moi bliscy. Bo tylko tam, wymierność w tej materii, odzwierciedla skalę wartości człowieka. Szkoda, że za późno… powiedziałam do leżących pod stopami liści, to tak jak z wami, pomyślałam… i poszłam dalej.

 

                                                                 *

0 Komentarze