Uderz w stół, a nożyce…okiem Stańczyka
- Views 993
- Likes 1
Uderz w stół, a nożyce … z cyklu okiem Stańczyka
Jakiś czas temu na jednym z portali edytowałam poniższy wiersz.
Kocham cię Polsko!
Starcza mi, że mówię w języku polskim.
Nie rosyjskim, nie niemieckim.
Bezkarnie polskim.
Często używam gwary, bo korzeni nie wyrwie mi nikt.
Przeszkadza mi nadmiar języka angielskiego.
Tłumaczę to modą – byciem na topie.
Choć wiem, że prawda jest inna…..
Nie zamierzam stąd wyjeżdżać, nawet za chlebem.
Mimo, iż lekko się nie żyje.
Dziękuję tym, których krew “użyźniła” naszą ziemię.
Za mój i mojej rodziny spokój.
Najważniejsze, że wstaję rano i jedyne czego się boję to tego;
czy nie zaśpię do pracy.
Twój naród
wierny, dorodny jak ziarna zbóż, tylko z młynarzami problem……
&
Staroć, sprzed kilku lat. Lecz w związku z rocznicą Niepodległości uważałam, że stosowny tematycznie.
Zdaję sobie sprawę z poziomu napisania tych wersów. Nie pofrunęłam…usiadłam na płocie sąsiada. Ale pisałam z serca…przy muzyce ukochanego Chopina. Wiadomo z braku czasu zaglądałam tam raz za jakiś czas oczekując komentarzy. A, że byłam po ciężkim dniu i zamierzałam zaparzyć trzecią kawę to po odczytaniu pierwszego komentarza kawa była zbyteczna. Ciśnienie skoczyło. Otóż, komentarz brzmiał tak:
– nacjonalistyczny tekst – grrrrrrrrrrrrrr! nic dziwnego, że wczoraj w przemówieniu prezes-pan wspomniał, że pochylą się nad tymi, którzy nie rozumieją, co to znaczy duma narodu (i tak tkwią w myśleniu – sic!- co zrobić, żeby Polska wydobyła się mentalnie z XIX / XX wieku? umrzeć i odrodzić się w lepszych okolicznościach!
Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom, a Prawdom kazać, by stały za drzwiami.
( C.K. Norwid )
aktualne do bólu… ale naturalnie nie na myśli mi powyższy tekst”
– Pozwoliłam sobie wkleić ten komentarz.
&
Komentarz zrozumiałam, też historię i literaturę znam. Jako kobieta na koniuszku języka miałam inwektywy, a jakże! – bo autorem komentarza była kobieta. Więc, korzystając z faktu bycia samą w mieszkaniu ulżyłam sobie. Chcąc być błyskotliwą w miarę delikatnie odpisałam:
– nacjonalistyczny tekst – ?
grrrrrrrrrrrrrr! – to akurat mniemam, że rozumiem…chyba Tobie zimno.
&
Ochłonęłam i wskoczyłam na kumpla goglika …hasło: nacjonalizm…
– Nacjonalizm (z łac. natio, „naród”) – postawa społeczno-polityczna uznająca naród za najwyższe dobro w sferze życia oraz polityki. Głosi solidarność wszystkich grup i klas społecznych danego narodu.
Nacjonalizm – Wikipedia, wolna encyklopedia
Odniosłam treść wiersza …jego sens…do powyższego hasła…do jednotorowych, absurdalnych zarzutów. A pisany był nie w pozycji stojącej do apelu…
&
Ufff… nic nie zmieniono w terminie…nie dodano…więc skąd ta agresja? Tym bardziej od osoby mieszkającej poza granicami naszego kraju. Następny komentarz był od osoby która napisała, że czuje podobnie jak ja.
&
– Leno napisałaś … jak kochasz swoją Ojczyznę, skromnie wyznałaś co jest dla ciebie ważne i jak niewiele potrzeba by być szczęśliwą w Ojczyźnie
Komentarz jest bardzo przykry, to nie jest miejsce do dyskusji o polityce
Jestem w życiu przeciętnym człowiekiem, w kapciach , matką i babcią , i cieszę się że obchodzimy 99 rocznicę Niepodległości Polski. Nie będę pisać o patriotyźmie , o honorze , o Bogu , bo to Wiemy wszyscy , Napiszę tylko że wróciłam z marszu z dziećmi i wnukami zmęczona , ale szczęśliwa.
&
Więc odpisałam:
– Właśnie, …kocham mój kraj…nie należę ani do lewej ani prawej, a szczególnie kocham miejsce w którym mieszkam – Śląsk.
Kiedy nie widzę szybu, to wiem że nie jestem w domu. Specyfika klimatu w którym się wychowałam/choć ojciec nie był górnikiem/wywarła na mnie piętno…w pozytywnym znaczeniu. Tak jak my tutaj kochamy ten kawałek czarny to chyba nikt nie umiłował ciężkiego kawałka ojczyzny. I ciężko pogodzić się z tym co władze pozwoliły z nim zrobić.
A powyższy komentarz poniżej pasa. Tym bardziej, że pisany przez osobę która wyjechała z kraju. I znów sprawdza się…najlepsi patrioci i dyrygenci poza granicami kraju…żyjący w dobrobycie, bo tylko Polak wie, jak ciężko się żyje, jak ciężko ojcom wyżywić rodziny.
&
Słowami …najlepsi patrioci i dyrygenci poza granicami kraju…rozpętałam burzę.
Kolejny komentarz (emigrant) koleżanka po piórze:
– no cóż, niesmaczna dyskusja… moim skromnym zdaniem, ech już się nie wypowiadam….
kazdy ma prawo myslec jak chce…. / co do “dyrygentow” to wypraszam sobie…. mimo wszystko….
nie wiesz nic o emigrantach… dlaczego tak sie stalo jak sie stalo……no coz i tak bywa….
wybacz…. nie dla mnie Twój wiersz….
Na co ja: – odpowiem krótko, puentując … uderz w stół, a nożyce się odezwą…
&
Właśnie…uderz w stół. Kocham swój kraj. Kocham Polskę. Jestem dumna, że jestem Polką. Nie należę do żadnej partii, ani lewo, ani prawo, ani nie jestem fanatyczną chrześcijanką. Wierzę w Boga…nie w obłudny spasiony kler. Wiadomo, są wyjątki. Jak wszędzie. Ale, jeśli … wejdziesz pośród wrony, musisz krakać… Generalnie mamy polityków dość!!! Jestem dojrzałą kobietą. Moja młodość to czasy komuny Niestety. Lecz w domu mówiono o Katyniu…itd. O prawdzie, która po tak wielu latach powoli wychodzi. Wiadomo, cała nigdy nie wyjdzie. Kiedy byłam młoda zakładając rodzinę tak jak większość Polaków zdobywaliśmy wszystko. Pamiętam kartki, przydziały na materiały budowlane…itp. Generalnie było ciężko. W latach 80-90-tych nadszedł bum ucieczek za granicę kraju. Też z mężem mieliśmy takie propozycje. Pamiętam jak mąż zapytał: …czy wyjechałabyś z kraju?…Odpowiedziałam – nie. On również powiedział – ja również nie, ja sobie nie wyobrażam życia gdzieindziej. Może to sprawa natury człowieka. Ale my kochaliśmy to miejsce, w którym się wychowywaliśmy. Mąż też dostawał propozycje wyjazdów zawodowych ze względu na zawód. A mamona niezła szła za tym. Ja również we Francji. Wówczas znałam ten język. Dziś tylko czytam. Ale powrócę. Dyplomy były, ale …braki satysfakcji. Innym starczyło zapisać się do Partii i eksternistycznie w rok zdobyć tyle samo co inni ucząc się przez wiele lat. I otrzymywali intratne stanowiska. Czy byliśmy mało ambitni? Nie! Mąż schował dyplom i ciężko pracował, by utrzymać rodzinę. Z dumą opowiadał synom spacerując o każdym kawałeczku ziemi pod stopami. O drodze, po której stąpały chłopięce stopy synów, że tędy szli ocaleni więźniowie Oświęcimia, a tutaj niemieckie wojsko dotarło, a tam rosyjskie wszystko równało z ziemią, okradało i gwałciło kobiety… A ta kopalnia jest najstarszą w Polsce. Właścicielem jej był książę pszczyński. Tutaj pracowali pokoleniowo dziadkowie, wujkowie…a ten ptak to skowronek, a z tego wyrośnie złote zboże i będzie chleb, a ta góra to hałda taki zapas węgla, pojedzie w głąb Polski, a te drzewa to brzozy…itd. Często zaglądał do nas sąsiad walczący pod Monte Cassino. To były uczty duchowe. Nigdy nie zapomnę tych cudownych chwil spacerów całą rodziną. Tyle nam starczało na uśmiech wyskakujący z duszy. Generalnie emigrowano ze względów finansowych. Przelicznik złotówki …na inną walutę. Mnożono razy 4…5.Różnica kolosalna. Jak ktoś miał kogoś w rodzinie np. w Niemczech – w Stanach – to był Pan!… peweksy obcykane, paczki.
Wiadomo byli też tacy, ze względów politycznych, którzy byli zmuszeni wyjechać, by przeżyć. Naukowcy i artyści to inny temat. W kraju, by nie zrobili kariery. Ale nie czarujmy się…takich nie było wielu. Amnezji – jeszcze nikt nie ma.
Osoby komentujące mnie są prawie w moim wieku. Jeśli są od dawna w Niemczech to…by tam pozostać musiały podeprzeć się odpowiednimi dokumentami. Czyli korzenie niemieckie!…Więc, albo są Polakami, albo nie…jeśli podwójne obywatelstwo, a mniemam, że tak! bo finansowo intratne, to o czym mówimy. Spójrzmy prawdzie w oczy!Tęsknota?…Tak!… szkoda, że tego nie było, kiedy dobrobyt balansował powyżej potu Polaka żyjącego we własnym kraju. Gdzie mężowie zginali kręgosłup do ziemi z wysiłku, by utrzymać rodziny. Zdaję sobie sprawę, że też nie było im lekko z początku…zasiłki, upokorzenia… itp. Ale po latach byli ustawieni. I żyją od wielu, wielu lat w dobrobycie. A imali się wszystkich prac…wszystkich! W kraju nie chcieli pracować w swoich zawodach, tam zakładali robocze rękawice. U nas, by się tak nie poniżyli. Choć żadna praca nie hańbi.Pamiętam znajomych, którzy wyjechali z jednym dzieckiem do Niemiec. My mieliśmy wówczas już kilkoro dzieci. Żegnając się z nami przed wyjazdem usłyszeliśmy:…jak będziesz tak dalej rodziła, to zabraknie wam miejsca w domu. Dom był duży i nasz. Nie dziedziczony. Po latach dowiedzieliśmy się, że i oni dorobili się czwórki dzieci. Usprawiedliwiali się – choć dla nas to było zbyteczne…przy takiej osłonie socjalnej jak tam mamy, to żyjemy na wysokim poziomie. A i owszem, tylko, że nasz kraj stał na innej pozycji. A i trzeba było go odbudować ze zgliszczy. I tutaj takie cichutkie pytanko…gdzie były wasze ręce wówczas młode?…gdzie wasza wiedza , talenty, popłynęły?…Nostalgia nadała smaku Polakom z iskrą bożą, wena płynęła prawda?A ilu takich, którzy pracowali w kraju, a na emigracji przeliczają emerytury?
Jak wielu zostawiło rodziców z sypiącymi się domami. Ale jak kochają w słowach…jak tęsknią…jak kochają malwy polskie…jak rozpaczają. A po wielu latach przyjeżdżając już częściej, widzą – pogorzeliska dzieciństwa, bo rodzeństwo nie było w stanie utrzymać rodzinnych domów. Gdzie wówczas byli? Ilu nie mówiło tam głośno po polsku!…bo byli tam traktowani jak drugiego sortu! …Jaki to patriota, Polak żyjący tam, ale nakazujący nam jak żyć!!!! My tutaj to wszystko widzimy i namacalnie odczuwamy. Rozumiem kwestia dyskusji…ale powiem być może złośliwie, zbyt bezpośrednio to co myślę…
Większość wyjeżdżała za chlebem, dobrobytem i to rozumiem. Nie z patriotyzmu! Nie dla dobra kraju! W jedno wierzę w ogromną tęsknotę. Poza tym tam na emigracji zawsze będą tymi przybyszami, tymi obcymi.
I powiem
– Nie! Tak nie można! Tak nie uchodzi!… przylatującym do nas jak bociany…
My, którzy nie wyemigrowaliśmy z kraju tutaj żyliśmy . We mgle powojennych zamieci …i nikomu batutą nie wymachujemy, bo jesteśmy po polsku muzykalni, mamy dar absolutnego słuchu, a nade wszystko świadomość…
0 Komentarze