Proza

Archiwum

Kici, kici… miał / cz. 3

& Kici, kici… miał                                                                   

z cyklu okiem Stańczyka

Część 3

 

– Dziadku, ale wytłumacz mi dlaczego tak postanowili? – zapytał Filip

Widzisz połączyli wiele krain w całość.  W jedno królestwo.  I rządzą razem. A gdzie władców dużo tam walka o lepsze berło. Oj, rządzą! Wspólna władza ciężka.  Nam nakazują! Jakie myszy łapać, jak układać w spiżarni, nawet jakie mają być półki! – podniósł głos. – A i w naszej krainie podobnie. Sprzedają nasze spiżarnie dla ludu, by tylko mieć cieplutki fotel. Eh, co za czasy!

– Ale i chcemy by było podobnie jak tam. Może po to, by zatrzymać młode koty. Zatraca się wszystko co nasze. W bogatszych krajach od dawna dodatkowo dokarmiają delicjami, by przyciągnąć do siebie łapy do łowów. Ale wielu tam żyje tylko z tego co dostaną. Bo wygodnie. Zawiedli gospodarzy. Niestety. Liczyli na wdzięczność. Rodowite koty takie jak między innymi British Shorthair nie chcą mieć wiele potomstwa, a i do pracy nie za chętni. Więc pozapraszali do tego z innych krain.  Najwięcej Angora i Turcki Van’y. Choć i wiele tam naszych dachowców. Oni tam łapią myszy, rozradzają swoją rasę. Ich rasa rośnie tam w siłę. Jak dotąd jest najliczniejsza. Wiadomo nie wszyscy są tacy. Ale niestety, większość. I z tego co wuj Albin mówił będąc ubiegłego roku u nas to nieźle tam rozrabiają. Rozpanoszyli się. Zdrowe młode koty nie chcą pracować, wstawać o świcie. Bo i po co! Tyle co dostaną starcza by żyć bez pracy. My natomiast mamy coraz więcej niebieskich kotów, naszych kuzynów. Jeszcze trochę, a nam powiedzą, że te łąki zawsze należały do nich. – Podwinął wąsy z niezadowolenia.

A my dachowce, eh, szkoda gadać – pomruczał – mokradła nam zostaną.

– Dziadku, ale taka pomoc to lepsze życie. Zawsze uczyłeś mnie by pomagać – Filip stanął na tylnych łapach, tak był zaabsorbowany rozmową. Cezary uśmiechnął się i pogłaskał wnuka za uszami. Wiedział, że to lubi. Bo pomruczał z zadowolenia.

– Tak dziecko, pomagać zawsze trzeba, ale pomoc ma mieć granice. Nie może czynić chaosu. Niezadowolenia poczciwych, którym ciężko pomimo, że pracują. A to nic dobrego nie przyniesie. Zapowiada się na tragedię.

Pamiętasz bajkę o Popielu? – zapytał wnuka.

– No pewnie! – odparł Filip. Nagle usłyszeli głos babci z kuchni.

– Chłopaki obiad! – zawołała.

– Idziemy, bo się zezłości – powiedział Cezary.

– Ale potem wrócimy do rozmowy? – zapytał patrząc błagalnym wzrokiem Filip…proszę, proszę dziadku…

– Dobrze urwisie – Cezary z czułością pociągnął wnuka za ogon. Mrucząc pod nosem: eh, co za czasy….

 

cdn.

Lena Maria T.

0 Komentarze