Proza

Archiwum

&Kraina czarnego złota /bajka z cyklu moje miasto Katowice

                                                                         

           Bajka  z cyklu moje miasto Katowice

                                                  

         “Kraina czarnego złota”

 

 

 

zdj. z int.

 

 

Jest taka kraina drogie dziecię. Czarną od węgla ją zwą.

Tam oczy widzą góry, które muskają chmury.

Hałdy – tak o nich mówią.

 

Jak w pełni złotej jesieni na ściółce żołędzi i liści.

Jak dużo kuleczek na winogronach kiści.

Tak wiele kopalń tam było. Na hałdach tych

węgiel składowali. Na rozkaz Złej Wiedźmy

koła szybów zatrzymali. Tak mało ich pozostało.

Na palcach można zliczyć. Tyle ile twój mały

braciszek może na dziś policzyć. Malusio.

 

Znad szczytu szyb kołem się kręci. Na znak prac

niewidzialnych gołym okiem, bo w głębi ziemi górnicy

pod Skarbnika wzrokiem w pyle, czerni bardzo daleko

od promieni słońca węgiel wyłuskują. Czarne złoto

– węgiel tak nazywają.

By w domu było ciepło. Rączęta i nos nie marzły,

kiedy zimą z kuligu dziecięta do domu podążają.

By mama mogła podać z miodem ciepłe mleko.

 

By odrabiając lekcje nie drżeć z chłodu.

By malutkiej siostrzycce  wysuszyć pieluszki.

By schorowanej babci nie dokuczało zimno poduszki.

By zawieźć opał tym, którzy blisko kopalń nie mają.

By wszystkim ciepło było od jesieni do wiosny.

Bo potem słonko grzeje. Krokusami bucha.

Każdy poranek jaśniejszy, cieplejszy, radosny.

 

 

Okalają te hałdy laski zielonej brzozy.

Kiedyś gołębie niosły radosne nowiny.

Siadały na parapecie i wołały do dzieciny:

– Tatuś wróci zdrowy cały. W windzie już stoi

by wyjechać na powierzchnię ziemi.

Ukłoni się tylko św. Barbarze w podzięce,

że może dzieciaka przytulić. Wziąć na swoje ręce.

 

Była taka kraina. Dzisiaj marnieje drogie dziecię.

Hałdy mchem zarastają. Tam już wagoniki z węglem

na znak odjazdu tak licznie nie wyczekują.

Zatrzymała Zła Wiedźma wrzeciono. Złotą

przędzę rodzącą. Lecz klątwa jak każda ma rozwiązanie.

Nadejdzie czas na pajęczynobranie…

 

Pozostały uśpione lampki, kilofy i mundury galowe.

A kiedy wieje wiatr z szybami wysokimi wspomina

jak często echo wtórowało, gdy tam na powierzchni

śpiewała tęskniąca dziewczyna :

 

*gdybym to ja miała skrzydełka jak gąska

to bym poleciała za Jaśkiem do Śląska…

 

Lena Maria T.

 

 

 

 

 

 

 

0 Komentarze