Proza

Archiwum

Tak wiele stacji, Panie… wysoko do Ciebie…4/2

 

 

Tak wiele stacji, Panie…

wysoko do Ciebie, Panie… 

 

 

Wyjmujemy źdźbło z oka z wiatrem zawiści celnie wsunięte

perfidnie by uwierało. Oczekujemy w bólu na wypłynięcie drzazg

by wraz ze zgnilizną podłości opuściły ciało. Upadamy na kolana

z kruchości kręgosłupa nadwyrężonego z nadstawiania karku

Podkładamy drugi policzek by cios był trafny znając apetyt zła

Niech zaspokoi głód. Upadamy wstajemy. Łzami wilżymy spierzchnięte usta

Zwinięci z rozpaczy jak róża jerychońska królujemy na własnych pustyniach

Dlatego swoje światło kryjemy korcem oczekując zmartwychwstania.

 

Czas refleksji. Analiz. Wspomnień. Gniecie. Najswobodniej wydychamy powietrze będąc sami. Choć belka gniecie, jakby przysiadano na niej, jak gdyby to co wypluwamy, to niechciane! wskakiwało na nią i miało ubaw.

Czy to coś  TO nierozgrzeszone? Bez pokuty? -bez właściwego znaku krzyża Kapłana?

Najbardziej blisko Ciebie bywamy po monologach z Tobą, gdy ciepło wewnętrzne pozwoli spokojnie zasnąć.

Czcij ojca swego i matkę swoją. Czwarte! Wysoko do Ciebie Panie!

Windą wygodniej, ale nam stopy przeznaczone.

Dziecku wszystko łatwiej. Jak tutaj nie czcić, nie miłować.

A czyje ręce utulą? Czyje usta ucałują? …

Choć wielu do końca życia będzie towarzyszyć sen mara lodowatych rąk rodzica. A jeśli matki to prawdziwa tragedia.

Wówczas marzymy, by we własnych gniazdach nasze dzieci były wychowywane w szacunku dla rodzica. Wzajemnie przekazywanego. Ze strony matki i ojca. Obiecujemy sobie, że moja rodzina będzie inna. Że tak nadrobimy utracone. Ale gdy druga połówka notorycznie rzuca belki pod stopy z wystającymi drzazgami nie starcza sił. Ograniczenie myślowe takich krzywdzi całą rodzinę. 

I znów u tak wielu fiasko, braki. Dajemy, ale drugie połówki tylko biorą. Wychodząc z założenia, że im się to należy. Drżymy, bo mamy świadomość, że dziecko to świetny obserwator. Tak ciężko dzień po dniu walczyć z uśmiechem na ustach dla dziecka. Jak boli kiedy druga połówka darzy szacunkiem swojego rodzica, a w domu lekceważy i nie wypracowuje tej najważniejszej cechy w rodzinie. 

Jeśli dziecko nie widzi szacunku ojca do matki i odwrotnie to zostaje budowla na piachu. A w przyszłości mech kryjący kamień będziemy ograbiać z zieleni… symbolu wiosny, zmartwychwstania.

 

Lena Maria T.

 

0 Komentarze