Pas startowy aniołów

 

Musiało to być wyjątkowe  miejsce.

Na wzniesieniu pod lasem i z widokiem na kopalnię.

W końcu  ptak też wie, gdzie budować gniazdo.

Wtaczaliśmy tam głazy wyżej, coraz wyżej,

by ostatecznie zobaczyć na stromym dachu wiechę.

 

Kiedy okna wypełniły szyby widok z piętra zapierał dech. 

Światła domów i komina kopalni niczym rozsypane gwiazdy migotały.

Pokoje zapełniali nowi lokatorzy.

Rozpoznając  każdą szczelinę na parkiecie,

a z biegiem lat opanowali system otwierania okien.

 

Choć mój Everest  nie był  ośmiotysięcznikiem to wiem,

że był  to deptak Boga i pas startowy aniołów.

 

——————————————————————————————