Spracowanymi dłońmi ściągała obłoki;
biało – błękitne.
Podkradała blask księżyca.
Dodatkowo okrywała.
Głaskała miłością.
Zrównywała garbiki i osadzała na równej kołderce poświatę,
by ciemność nie mąciła snu.
Czułością układała niesforne włosy na poduszce,
a po bokach osadzała skrzydła Anioła Stróża.
Zaś rankiem przejmowała jego obowiązki.
I tak dziennie do ostatniego tchnienia;
wraz z nim.
Ty zawsze przy mnie stój….