Kici, kici…miał /cz. 1
- Views 518
- Likes 1
& Kici, kici…miał
z cyklu okiem Stańczyka
Część 1
Kot Cezary nerwowo zapalał fajkę. Usiadł na bujanym fotelu przy komiku i pierwszym zaciągnięciem się podelektował. Próbował się uspokoić. Przez uchylone drzwi zaglądnął wnuk Filip. Dobrze znał dziadka. Cichutko podszedł i położył głowę na jego kolanach.
– Jesteś zdenerwowany. Co cię tak wyprowadziło z równowagi? – zapytał z troską.
Uniósł głowę i spojrzał na stoliczek. Dostrzegł stertę gazet.
– Znów coś wyprowadziło cię z równowagi po przeczytaniu dziadku? – powtórzył.
– Eh, wszystko staje na głowie. Kiedy byłem młody z babcią zakładaliśmy rodzinę. Odpowiedzialnie. Babcia zajmowała się potomstwem, a ja dostarczałem pokarm. Spiżarnia była pełna myszy. Sam na to zapracowałem. W końcu to nasza natura. Teraz nasz przywódca stada serwuje suchą karmę dla tych co posiadają potomstwo. Nie można dawać innym zabierając!
Ja z każdego łowu będę mieć zabierane jeszcze więcej na rzecz innych. Należy więcej wynagradzać! Ale tym, którzy pracują! Którzy chcą pracować! A tak pokolenie nowe przyzwyczaja się do brania. Roszczeniowości…będą żyć w świadomości, że to nam się należy….oni nie będą chcieć pracować, bo po co i tak dostaną…i będą żyć na lepszym poziomie niż pracujący…w najlepszym przypadku co drugi….co za czasy….Zdrowa kość, zdrowe stawy, zdrowy wzrok!!!!! A myszy wokół pełno!!!!
Tylko trzeba je złapać…a same do spiżarni nie wskoczą….Jeden ma nocami nie sypiać, a inny dostanie delicje w nagrodę za wygodne spanie! A i babcia to niewiele radości ze mnie nocami miała, bo pracowałem. Inne sobie pofolgują do rana w objęciach partnera popieszczą i bez zmartwień…Spiżarnia pełna! Wyżywienie rodziny to jeden z ważniejszych trudów rodzica. Eh, co z czasy… co za czasy… – zrobił przerwę, jakby chciał odetchnąć po maratonie myśli.
cdn.
0 Komentarze