Bez łaski
- Views 781
- Likes 1
Kolana ścięte.
Półmrok – wskazany po wydechach w skażony konfesjonał.
Koraliki same przeskakują .
Jak dobrze rozmawiać z Tobą.
Błoga cisza. Tylko tego potrzebuję.
Niech się stanie wola – Twoja – wykręcona twarz z bólu argumentem.
Przerywany spokój z impetem otwiera drzwi drugiego ja.
Czuję swąd palonej wody. Złość nozdrzami zieje.
Myśli sypią się na posadzkę. Rozbijają w kawałkach jak moje porcelanowe ja.
Cóż to za miłość. Mam kości i mięśnie reszta u Ciebie.
Odchodzący zabierają miłość też ze sobą
Do Ciebie.
Znów przerwana cisza…
Kasłania, posuwiste kroki tych bliżej zameldowanych,
bo zamieszkują gdzie indziej.
Tajfunem wkręcają się w spokój
Poszewki na zewnątrz dostosowują błogości mimiki twarzy.
Unoszą moje stopy automatycznie w kierunku drzwi –
zawsze otwartych
Od progu blask słońca – moja jasność
mam tutaj tymczasowy meldunek…
0 Komentarze