Tekst nagrodzony. Uzasadnienie:

Tomasz Jeka  – założyciel Grupy

Laur warsztatu twórczego otrzymują/egzekwo
Krystyna Sadowska i Malwina Lena Maria
Za wyobraźnie twórczą, kreację świat wyobraźni oraz za niezwykle umiejętne połączenie dwóch motywów w jednym utworze, przy wszystkich walorach o których wcześniej wspomniałem.

 

 –  Bardzo dziękuję.

.

Scheda może pięknie wybrzmieć

 

.
Spadek, ileż to razy żartujemy o wujku, ciotce i nagle spadającym z niebios po nich spadku. Chciałby się. Ale nie wszystkim dano. Natomiast wiadomym bywają te po niestety zmarłych rodzicach. Szczęście czy przekleństwo?
Ponieważ to one bywają powodem wielkiej niewiadomej.
Szczególnie gdy jest więcej potomków niż jedynak.
Nie będę wnikać czy wybór rodziców na potencjalnego szczęściarza był słuszny. Bo nie zawsze tak bywa. Wiemy, że bywają rodzice, którzy mają wybrane dziecię do wszystkiego. Nawet do priorytetowej miłości pośród innych potomków. Choć z drugiej strony dostać spadek i spłacać rodzeństwo i remontować dom, który się odziedziczyło, to żaden interes.
Jeśli został testament to sprawa jasna, choć i wówczas toczą się procesy o zachowek czy obalenie testamentu. Wytaczane przez niezadowolonych.
Walka o majątek nie dotyczy tylko sytuacji kiedy na świeczniku króluje śmierć. Tak często czytamy o procesach toczących się przy rozwodach naszych celebrytów. Odsunąć COŚ już wykorzystanego, zabrać dom, samochód…upokorzyć do końca.
Tak, mamona, dla której jako ludzie jesteśmy w stanie zrobić wszystko, dosłownie wszystko!
Mamona, coś co zezwierzęca ludzi. Szczególnie ta na którą się nie zapracowało.
Nawet sobie nie zdają sprawy w którym momencie przegięli szalę jakiejkolwiek przyzwoitości.
Scheda, czyli coś co dający przekazują, by kontynuować dorobek, dbać, tak by rosło. Pokoleniowo. Nie zmarniało.
Ale, jeśli ktoś zapuszcza dorobek rodziców, tylko po to, by mniej dać rodzeństwu /bo wartość nieruchomości spada/ to woła o pomstę do nieba.
Codziennie mijam pewien dom. Właściciela kojarzę z bohaterem “Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa . On też słynie ze swego skąpstwa, twardej ręki i niechęci do świąt. Nawet zewnętrznie przypomina głównego bohatera. Samotny, stroniący od ludzi. Dom zarośnięty. Spomiędzy płytek przed garażem wyrosły wysokie krzewy Zasłoniły już drzwi wjazdowe. Okna od lat nie widziały farby. A sufity prawie czarne. Z odstającymi pęcherzami tynku, które są widoczne z chodnika, gdy wietrzy pokoje. Firanki dawno nie widziały promieni słonecznych, bo zszarzały. Na piętrze chyba same spadły z karniszy, bo okna puste. Dom musiał być kiedyś piękny. Tak też mówią ludzie.
Widać zarys pięknego potężnego ogrodu. Teraz przypomina zaczarowany ogród.
Walczy zapamiętale, zacięcie od kilkunastu lat z bratem.
Zdążył się zestarzeć. Został ofiarą chciwości. W święta bywa sam w tej ruinie, którą zapewne w rozpaczy wspomina szczęśliwe chwile całej rodziny. Gdyby ściany potrafiły mówić…no właśnie, gdyby…
Pazerność, zacietrzewienie, chciwość, a nade wszystko totalny debilizm jednego i drugiego.
Mogliby wspólnie spędzać w nim święta, wspominać dzieciństwo i postać w zadumie. Z wdzięcznością postać nad mogiłą rodziców dziękując za wszystko.
A tak, adwokat zaciera ręce…bo zachowek, ba jego wielokrotność już ma na własnym koncie.
Często zastanawiam się czy z domu mojego sąsiada współczesnego Ebenezer’a Scrooge wyczuję zapach pieczonego indyka.
Życzę, bo “Opowieść Wigilijna” jest moją ulubioną książką. A może wyślę sąsiadowi egzemplarz pocztą. Anonimowo. Wraz z kartką ze świątecznymi życzeniami. Bo jestem przekonana, że oprócz korespondencji z Kancelarii Adwokackiej i rachunków za dom nie przychodzi pod ten adres nic innego.

Mamona, szczęście i przekleństwo ludzi.
Jej brzęk prawie zawsze podobny do łańcuchowego.
Wielbiciele tego gatunku muzyki to więźniowie ciasnego umysłu. Bo można z takiego dźwięku zrobić preludium… i rozkoszować się.

Lena Maria T.