Dostąpiłam zaszczytu bycia współautorem

XXI Międzynarodowej Antologii Stowarzyszenia Autorów Polskich – ZATRZYMANIA –

a w niej  mój tekst. Oto on:

 

„Zatrzymania”

Mild

.

Warzymy kłamstwa.

W kadziach wiarołomności

fermentują. By przełknąć

musi być wysokoprocentowe.

.

 

– Kochanie zauważyłem, że ostatnio masz inne priorytety – powiedział Karol.

– Wiesz – Edyta przystanęła – pomimo tego, że  nie pracuję zawodowo bywałam zmęczona, ba przemęczona. Mówiłam sobie: „..kobieto, ty nie masz dla siebie czasu!”-  Karol ja w biegu robiłam obiady. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że moje przemęczenie powinnam, wręcz muszę zweryfikować. Bo to nie była kwestia organizacji czasu. Zaczęłam analizować co jest tego powodem. Zadręczałam się myślami o innych. O dzieciach, jak musi im być ciężko. O wnukach, które chciałabym mieć w ramionach. Zdjęcia, telefony  to mało. Teraz wiem, że  mało było miejsca w tym wszystkim dla mnie, dla nas. 

– Właśnie, dla nas. Bo nie jesteśmy już młodzi. Musimy pomyśleć przede wszystkim o nas, o sobie. Reszta w odstawkę – rzekł Karol.

-Przecież ty również zadręczałeś się problemami swojej córki.  Dobrze, że Michał jest ułożony. A Marysia… widzę twoje szczęście dziadku – uśmiechnęła się do niego – kiedy przytula się do ciebie. Kocha cię.

– To prawda – spojrzał błogo na zdjęcie wnuczki wiszące nad biurkiem. Ale ty przecież – kontynuował – robiłaś w międzyczasie certyfikaty. To też wymagało wiele wysiłku.

-Fakt, ale było to połączone z przyjemnością.  Chociaż ten ostatni mnie załamał.

– Wiem, musisz to skończyć jak planowałaś. Ironia losu. Spójrz teraz na to inaczej. Wszyscy już mają dosyć. A ona była tego przykładem.

-Karol ja rozumiem tragizm wojny. Jesteśmy Polakami. Wiemy co nasz kraj przechodził, by odzyskać naszą suwerenność. Wiemy z relacji naszych dziadków, rodziców, czyli świadków tego co się działo. Tym bardziej, że twoja matka pochodziła ze Lwowa. I chroń Panie od wojny! Pamiętasz jak śledziliśmy ze łzami w oczach zryw Polaków którzy przygarniali ich ze zrozumieniem. Sami wysyłaliśmy pieniądze na transport dla medyków. I tutaj w Niemczech po prawie dwóch latach przekonać się o zapłacie? Choć nikt nie myślał by nam dziękowali, docenienia oczekiwaliśmy. Wiadomo ludzie są różni.

– Tak, masz racę docenić, to odpowiednie słowo.

– Do teraz słyszę gówniarę… Polsza???? I ta pogarda w jej głosie. Pogarda i  szyderstwo!!!

– Ja pracowala w Polsze pół roka… – Jej wzgardliwy wyraz twarzy, sarkastyczny uśmiech, jej barwa głosu, wręcz obrzydzenie do Polaków. Wzdryga mną do teraz. Było mi tak przykro, myślałam, że przedstawiając swój kraj przy okazji podziękuję za schronienie w Polsce.

-Pamiętam, jak to mówiłaś. Jak to przeżywałaś. Ale przypomnij sobie jaka była wówczas reakcja wykładowcy.

– Tak, pamiętam, popatrzył na mnie i znacząco przytaknął mi głową. Karol ja w takiej atmosferze nie mogłam kontynuować reszty. Ale rozpocznę na nowo wiosną i muszę ziścić moje plany.

– Wiem, że tak zrobisz. Kwestia ambicji, która idzie krok w krok z tobą.

– Wiele mnie przerosło, tęsknota za krajem, tęsknota za dziećmi, wnukami. Aklimatyzacja… – zamyśliła się – i wiesz co jeszcze? Wciskanie obcych łap w nasze życie. To bliskie i to zdalnie sterowane. To tak jakby ktoś wydawał mi cenzurkę na akceptację. A ja jestem samowystarczalna. Kochanie ja wszędzie widziałam chaos, chaos, chaos… – zamilkła na chwilę. Po chwili kontynuowała – Brak autentyczności . Zatrzymałam się by wyciągnąć wnioski, naładować, by iść we właściwym kierunku. Ja nie przygasłam, jak lampa z przepaloną żarówką, ja dozowałam dawkę światła, bo oczy zawodziły od złudnego blasku moich, twoich, naszych znajomych. Zadawałam sobie pytanie –  gdzie jest moje miejsce? Tutaj w obcym kraju, czy w Polsce?

– Wiem, jak się męczyłaś. Znasz odpowiedź?

-Tak, moje miejsce jest przy tobie, bez względu na fakt komu przynależy ten kawałek ziemi po której stąpamy. Nie żyję z socjalu, ale z wypracowanej w ojczyźnie emerytury. I bolało kiedy w otoczce dialogów naszych znajomych, rodziny wbijano mi szpilę, że mnie utrzymujesz. Wiesz, najbardziej brakuje mi tutaj bieli śniegu – mówiąc to przystanęła przy oknie, tęsknie patrząc na ogród – tego roku był tylko dwa dni. Nie starczył na przykrycie bielą przemęczenia, by docenić wzbijającą się zieleń. Bo taki cel ma ta pora roku. Wyciszyć się by potem wzbić w piękniejszy błękit i zieleń pod stopami.

– Tak skarbie – Karol szelmowsko się uśmiechnął – tylko za prezenty płacę w euro, dodał.

 – Tylko spróbuj przestać – Edyta zaśmiała się głośno –  w końcu w takiej walucie zarabiasz. Jak będziemy w Polsce to ja kupię dla ciebie prezent w złotówkach. Kochanie mnie mild, bo często używacie tutaj w Niemczech tego określenia,  jako coś pośredniego nie satysfakcjonuje, ja wymagam  konkretu.

 

 

 

————————————————————————————————————-