Posłowie

do tomiku “Kiedy nie widzę szybu”

– pisała Pani Danuta Zofia Buks

 

 

     W dzisiejszym świecie okazywanie przywiązania do swojej ziemi ojczystej jest dla wielu osób faux pas. Patriotyzm zarówno ten wielki, jak i lokalny w zglobalizowanym świecie dążącym do multikulti jest źle postrzegany. Można być nawet posądzonym
o szowinizm i nacjonalizm. Dlatego trzeba mieć wielką odwagę, aby przyznać się do tego, że kocha się ten skrawek ziemi, na którym się żyje, z którym się związało niewidzialnymi nićmi przez całe lata. Miłość do Śląska, a w szczególności do Katowic, można wyczuć w każdym zamieszczonym tutaj utworze, zarówno jeśli chodzi o prozę, jak i poezję.

     W słowach Autorki odczuwa się dumę i nostalgię za tym, co było, a teraz wydaje się tak odległe.

 

Wychowałam się w ostatnim domu dzielnicy kopalnianej. Dom stał pod lasem. Z okna sypialni widziałam szyb, hałdę, potężny komin z insygniami Księcia Pszczyńskiego, a z ukosa okna korony drzew, z których dobiegały dźwięki koncertujących ptaków. (…) Właśnie tam pośrodku lasu to miejsce było dla nas zaczarowane, pozwoliło uwierzyć w przygody Alicji, a kolegom w Małego Księcia.

(Moja kraina baśni)

 

     Poetka, posługując się miejscową gwarą, pisze kolejne wersy, dobrze zdając sobie sprawę z faktu, że język nieużywany umiera powoli i kolejne pokolenia mogą już go nie znać. Warto więc zachować je dla potomności.

 

jak łojciec społ po szychcie

to musieli my na palcach chodzić

bo jak niy to matka ździeliła szmatą

potym porobił na placu

pojod i poleku szed w kierunku gołymbnika

(dolepiony do miłości do gołymbi)

     Z przymrużeniem oka potrafi również ukazać nieporozumienia, jakie mogą wyniknąć podczas stosowania śląskiej gwary, gdy jedno słowo ma dwa różne znaczenia. Doskonałym przykładem jest tutaj wiersz Nima to jak sie dogodać, gdzie słowo „keta” wprowadziło zamęt.

     Autorka nie ucieka od trudnych tematów o politycznym zabarwieniu. Potrafi wyrazić ból tych, którzy za swoją ciężką pracę byli poniżani, straszeni, a nawet ginęli od kul.

 

… kainowe kule w serca trafiały.

W kałużach krwi ślizgały stopy .

Polska jest nasza! – usta krzyczały

Ci co upadli – pomocy!

(Kainowe kule)

 

     Ten świat zaczął obumierać z biegiem lat, wraz ze zmianami ustrojowymi, które powodowały nie zawsze trafne wybory. Nie doceniano już trudu górniczej pracy, zamykano kolejne kopalnie.

 

Zaczął się zmieniać krajobraz Śląska.

Ziemio ty moja ukochana, cudaka z ciebie zrobili.

Od wieków byłaś rabowana, o czarny diament się bili.

(…) Nagle ni to góry ni wulkany. Szyby pokopalniane straszą.

Siedliskiem kruków się stały. Widok grozy tej toczy czarną łzę.

(Wulkany śląskiej ziemi)

 

     Żal po tym, co zatracono, zaprzedano, zniszczono oddaje świetnie jedna z bajek z cyklu Moje miasto Katowice.

 

Była taka kraina. Dzisiaj marnieje, drogie dziecię.

Hałdy mchem zarastają. Tam już wagoniki z węglem

na znak odjazdu tak licznie nie wyczekują.

Zatrzymała Zła Wiedźma wrzeciono. Złotą

przędzę rodzącą. Lecz klątwa jak każda ma rozwiązanie.

Nadejdzie czas na pajęczynobranie…

(Kraina czarnego złota)

     Ostatnie słowa wybrzmiewają nadzieją na zmiany. Są jednocześnie zapowiedzią tego, że przyjdzie czas zapłaty za krzywdy dla tych, którzy są winni takiemu stanowi rzeczy, albowiem, jak pisze :

 

jedwabne szaty obietnic

porwą się pod ciężarem odpowiedzialności

nie pozostawia się w ziemi jeszcze bijącego serca…

(Kropla drąży)

 

     Autorka jednak nie tylko wspomina dawne czasy, lecz docenia to, co na Śląsku, a szczególnie w Katowicach jest piękne i warte zobaczenia obecnie. Mamy więc kolejne wiersze, które nam mówią o współczesności i urodzie tej ziemi: Liszkowa Górka, Rawa Blues Festival, Teatr Wyspiańskiego, Katowickie fontanny, Spodek czy Deptak żabuni.

 

     Wierzę, że ten tomik spodoba się nie tylko rodowitym Ślązakom, ale również osobom niezwiązanym z tym regionem.

 

 

 

Danuta Zofia Buks

 

Bardzo dziękuję