Jak marnym musi być człowiek upokarzający innego / okiem Stańczyka
&
Upokorzenie kurczy, zbiega.
Jak materiał.
I zawsze pozostawia zapach
spalenizny.
&
Robią to z różnych pobudek. Jednym wydaje się, że skoro posiadają mamonę, to mogą wszystko. I ustawiają swoją świtę. A tych, których nie zakwalifikowali do niej, zniszczyć. Ofiary nie dosiadają tego wątpliwego zaszczytu, bo będą bezużyteczne. Jeśli dzieje się to w pracy to chodzi o donoszenie, przez wybrańców. Swój wyczuje swojego. Wzajemnie się nagradzają. Wyższymi angażami, nagrodami. Czego głównym celem jest skłócenie załogi. Wówczas lepiej się rządzi. W końcu mniej zamożni nie zaproszą na prywatną posesję, na jacht, nie uplotą słownie aureoli nadczłowieka itp.
Innym powodem jest fakt respektu przed ofiarą, że może zagrozić w realizacji planów. Bycia na tzw. tronie. By dojść do celu imają się wszystkich chwytów…od zawodowych podstawek, po wykorzystanie sytuacyjne informacji z prywatnego życia ofiary, psując opinię spreparowanymi dowodami i plotkami.
Ofiary zbyt rzadko korzystają ze swoich praw. Mobbing. Wolą odejść, ponieważ upokarzający zawsze spadają na cztery łapy. A ich macki jak meduza, dopadają parząc. Jakkolwiek by nie analizować, zawsze chodzi o mamonę. Wspinanie się po szczeblach kariery to nie tylko pozycja. Nade wszystko mamona. Jednym, chodzi o to, by ją wreszcie posiadać, innym by posiadać jeszcze więcej. W zasadzie, nic nowego…Nasuwa się tylko pytanie, jak sypiają tacy…