listopad
pieczętuje koniec panowania
andrzejkowym wieczorem
zrywa kartkę z kalendarza z ostatnimi liśćmi
dozowana nadzieja w kroplach wosku
przedziera się przez dziurkę od klucza
wiruje z cieniami marzeń
cynicznie znaczy podeszwy butów
poukładanych w stronę drzwi
– przewrotnik
rozpoczyna też woskiem w hołdzie
tym którym już zamknięto drzwi
lubi wstrząśnięte niemieszane – ze łzami
tak upojony oddaje władzę grudniowi
by na bieli stawiać nowe ślady przy
jaskrawości zimnego słońca kurczyć powieki