Ostoja
Na parapecie wsparł się krzew.
Wyrósł ponad miarę.
Poduchy śniegu zginają mu kark.
Pozwolił zadomowić się ptakom.
Skrzypiące drzwiczki komody
zapraszają jego gości.
Jakby na znak stają w szeregu.
Ciekawe oczka spoglądają zza szyby.
Tak jak ja pokochały blask ognia.
Czerwień muska polana w kominku.
Myśli przykładają doń policzek.
One też zastygają w zapatrzeniu.
One posiadają skrzydła.