już od dziecka nie lubiłam pajacyków – nie miałam
(wolałam lalki, pieski, misie)
obawiałam się ich – przeszywał strach
pulsowała tajemniczość kojarzona ze złem
z ciepła lalki z dawnych lat nie pozostało nic; dzisiaj
kiedy myśli nie mieszczą się na suficie
tarmoszą włosy, chaosem wskakują w uszy
migawką strachu dzieciństwa jest właśnie on – pajacyk
ma szpiki, niezłe nogi, bezgranicznie smutne oczy
maluje usta – coś trzyma jego rękę
robi mazy poza nimi, zakola na policzkach,
większe, większe, większe, coraz większe
przekracza granice…