Proza

Archiwum

Czyste powietrze

 

zdj. z int.

Czyste powietrze

 

Urodziny wnuczki zbiegały się datami z Dniem Ojca, więc ustalono, że będą te święta obchodzić razem jednego dnia. Michał tego roku musiał wyjechać. Zaplanował, że przed odlotem podjedzie do wnuczki na krótko. Wcześniej przed gośćmi. Ale będzie. Nie chciał obciążać synowej dodatkowymi przygotowaniami, gdyby zadzwonił, że będzie dzień wcześniej. Wiedział ile pracy mają młodzi z dzieckiem i zawodowo.

Zaplanował, że po pracy pojedzie do syna i jego rodziny, potem pojedzie prosto na lotnisko. Był już spakowany. Walizkę przed pracą wsadził do bagażnika samochodu. Po pracy przyjechał do domu. Wziął prysznic, przebrał się. Rozejrzał czy czegoś nie zapomniał. – Ach jeszcze to – powiedział do siebie. Wyjął z reklamówki prezent dla małej i przepakował do ładnej torby papierowej na której był kadr z jej ulubionej bajki. Kochał ją. Jak typowy dziadek. Zdjęcie małej miał w centralnym miejscu w pokoju. Wybrał w telefonie numer do żony:

– Kochanie jadę do syna. Posiedzę krótko, bo czasu mało. Złożę życzenia i pojadę prosto na lotnisko – powiedział

– Dobrze – odpowiedziała – Tylko nie zapomnij złożyć też w moim imieniu – zaśmiała się. Choć na kartce z życzeniami i tak byli podpisani razem. Prezent też wspólnie wybierali. Mira była jego drugą żoną. Dostała intratną propozycję pracy poza granicami kraju. Postanowili, że wykorzysta chwilę. W końcu to tylko rok. Pozostało im  kilka miesięcy rozłąki. Spotykali się co dwa tygodnie.

– Uważaj na siebie, bo jesteś zmęczony. Dojedź szczęśliwie. Kocham cię.

– Ja też. No to narazie. Zadzwonię jak będę z powrotem wyjeżdżał. Pa.

 

Michał ruszył. Po godzinie Mira zadzwoniła do niego. Przystanął na poboczu by odebrać jej telefon.

– Przepraszam cię, że dzwonię podczas twojej jazdy autostradą, ale nie daje mi coś spokoju. Kochanie zadzwoń jeszcze do syna. Uprzedź, że jedziesz. Może im coś wypadło. I pojedziesz darmo. A to kawał drogi. Wiesz, samo życie.

– Masz rację tak zrobię. Dziękuję. Pa…

 

Po jakimś czasie telefon Miry zadzwonił. Odebrała.

– Dojechałeś? – zapytała.

– Wiesz – usłyszała zmieniony głos męża. I nastąpiła cisza… Słyszała tylko jego ciężki oddech. Zamarła ze strachu. Pytania, pytania, pytania… lotem błyskawic przelatywały.

Coś się stało… Stłuczka? – Potrącił kogoś ? – Zasłabł?  Ostatnio źle się czuł.

– Wiesz, Michał po chwili ciągnął dalej – ja zawróciłem. Jadę na lotnisko.  Mówił ciężko, skandował słowa.

– Kiedy zadzwoniłaś bym do nich wykręcił tak zrobiłem. Odebrał syn. Powiedziałem, że jadę do nich i usłyszałem:

– Zaraz będzie u nas mama z partnerem i goście. Nie przyjeżdżaj, bo zepsułbyś atmosferę… –

Nagle uciął w pół zdania. Nastąpiła cisza.

Mira zamarła. Wiedziała jak wrażliwym człowiekiem jest. Wiedziała ile wycierpiał, kiedy pierwsza żona go zostawiła. Kiedy stracił rodzinę. Ale też wiedziała komu zawdzięcza właśnie ten syn start w nowe życie. Od 18-tego roku życia żył u taty. Bez stresu czy braknie w portfelu na suchy chleb do momentu ożenku.

– Mój ty Boże – odpowiedziała Michałowi po tym co usłyszała.

Zapadła cisza…Znów słyszała jego ciężki oddech.

–  Kochanie nawet nie wiem co teraz mam ci powiedzieć. Tak mi przykro…Kocham cię.

Po chwili usłyszała jego szloch w słuchawce.

 

 

Lena Maria T.

 

 

 

0 Komentarze

Odpowiedz

1 × cztery =