Proza

Archiwum

eksplozja czy implozja

Często zastanawiam się co lepsze… czy od razu tak na bieżąco odpierać ataki.
czy odczekać…..czy zupełnie pozostawić. W końcu mam do czynienia z różnym
ludźmi. Jedni prezentują sobą naprawdę coś…(cenię takie znajomości)
Zdarza się, że mam inne zdanie. I wówczas rozmowa o konsensusie dyskusji rarytasem intelektualnym.

Inni nie warci postoju, by porozmawiać. A w trakcie rozmowy tupet, chamstwo,
brak wiedzy, a nade wszystko kultury. Często zażenowana kończę sama.
I wściekła, że dałam się wciągnąć w taką dyskusję.
Ponieść z małością, ba ze złem …w eter.
Zazdrościłam tym z pokerową twarzą…tajemniczy, idący do przodu
Rozsądnie szafującymi słowami jak kartą. Lecz po czasie zrozumiałam….lateks zabija. Takie poukładanie, formą dyscypliny?…jak na ciągłym podglądzie….wyrafinowanie miernikiem tlenu, niezbędnego by żyć……

Z drugiej strony…wylewność też nie popłaca….Każdy poda rękę, bo wie, że nie odmówisz. Że pokażesz całą talię. Mało rozsądnie. To obcy zagrają moimi kartami A najpoważniejszy rywal to ten, który o tobie wie i wykorzysta słabe punkty.

Pozostało jeszcze jedno wyjście…odczekać…milczeć. Lecz milczeniem wyrażam zgodę, na oskarżanie innych i siebie. A potem ciągle coś gryzie od środka, a odbicie w lustrze niemiłym się staje.

W dylematach pomagała mi babcia.
I przypuszczam, że spuentowałaby tak….
– pytasz co lepsze? – wiesz kochana, to jak ze zjadaniem zupy z talerza…
– jeśli odchylisz……… od siebie – to uleje na obrus,
– jeśli do siebie…..wiadomo….                                                                           Lena Maria T.

 

0 Komentarze

Odpowiedz

dwa × dwa =