...

Archiwum

Ja, pan twój /satyra

 

Ja, pan twój
.
– Gdyby nie ja! – byłabyś nikim. Z babcią na zapiecku siedziała.
Nosiła fartuch w groszki. W zagrodzie królowała.
– Tak, mój kochany coś w tym jest, wspomnij jak na randki pod płot podjeżdżałeś
skamląc -jak kundel, bezpański pies.
-Gdyby nie ja i moja kasa nie znałabyś pojęcia jak wygląda kobieta z klasą!
Za damę teraz uchodzić chcesz. I podskakujesz jak chcesz!!!
– Obiad ma być na stole, garnitur przygotowany,
koszula bielsza od śniegu i krawat gustownie dobrany.
W sobotę spotkanie firmowe masz przy mym boku błyszczeć.
W dyskusje się nie wdawać , bo nie potrafisz myśleć.
.
-Tak mój kochany, gdy ty robiłeś karierę, ja liczyłam barany
Od dawna przystaję przy cyfrze jeden, jeden, jeden…
-Ot, i rachunek mój cały!
-Oj, co ja widzę, oczka mecenasa wytrzeszcz dostały?
.
– Mój dyplom w biurku przesiąkł zapachem kuchni, puchnie od dźwięku pralki,
miksera, syku pary żelazka. Ale to koniec do diaska!
Pora życie mu dać, kurom piórka zwrócić.
Przy twoim ego czas, by wreszcie te złote jajka wyrzucić!
Przez sztuce pozłacane jedzenie w grdyce staje.
W tym domu nie widzę nic, prócz stosów ze złotych jajek.
A co do twoich po tylu latach straciły na ważności.
Rzuć na nie stempelek firmy będziesz miał więcej gości!
Sam rób jajecznicę, sadzone, w koszulce, na twardo.
A, że lubisz klasę serwowałeś faszerowane, lecz bez klasy podawane.
 
 
 
 
——————————————————————————————–

0 Komentarze