Proza

Archiwum

Kici, kici…miał /cz. 4

& Kici, kici… miał                                                                                       

z cyklu okiem Stańczyka

część 4

 

 

Babcia zrobiła ich ulubione danie. Niosło zapachem po całym domu. Zanim zasiedli do stołu dziadek podszedł do babci i musnął policzkiem jej policzek.

– Dziękuję – powiedział –

– Co was tak zajęło? – zapytała –

– Eh, co za czasy… – mruknął pod nosem dziadek.

– Rozmawialiśmy o tych delicjach naszego nowego Pana.

– Oj, tak … pociągnęła babcia…a gdzie byli, kiedy my mieliśmy dzieci. Gdzie!!! Ja byłam zmuszona zawsze być sama. W chorobie, w radości kiedy nasze dzieci dorastały.  W momentach, kiedy pospołu powinniśmy się cieszyć, bo tego potrzebowali…nagrody lub sforsowania. Ciebie nigdy nie było. Wracałeś do domu tak zmęczony, że nad ranem wysłuchiwałam twojego oddechu czy żyjesz. Teraz pomyśleli????

Z czego będą dawać! Komu zabiorą! Tym co pracują!…bo niepracujący niczego nie wniosą. Likwidują zorganizowane dobrze prosperujące zakłady produkcyjne, wciskając kit, że nierentowne. Sprzedają za srebrniki jak to ludzie mówią Judasza. Jednocześnie zarabiając pod biurkiem. A wokół same banki, salony, siłownie, domy nierządów i rozrastające się oddziały urzędów rządzących. Wielu zarejestruje się w Urzędzie Pracy…dostaną przydział na wyznaczone łąki łowów, popolują chwilę dla fikcji i znów czas na leżakobranie. Prawdziwie chcący pracować pracy nie dostaną, bo zatrudniają samych swoich. A jeśli dostaną przydział to na warunkach urągających godności. Kompleksowo  wszędzie klany rodzinne. Fikcyjne przetargi, konkursy na stanowiska, a etat na łowy już dawno muśnięty lampką mleka koniakowego. Podniosą ceny wszystkiego. Kto za to zapłaci? Wiadomo. Jednym dopłaty do czynszu, rachunków, na dzieciaki. Inni niech żebrzą u znajomych, albo u lichwiarzy. Pozorna opieka nad podwładnymi. Średnią klasę zawsze dopadną. Doprowadzą do drugiego garbu. My jesteśmy kotami!!! Nie wielbłądami.

– Babciu, a co to lichwiarz? – zapytał wnuk.

– Wiesz nie zawsze starczało. Trzeba było pożyczyć, by potem z nawiązką oddać, by przetrwać ciężkie chwile. Często nawiązka tak rosła wręcz złodziejskimi warunkami, że doprowadzała do tragedii. Niektórzy nawet popełniali samobójstwa. Pamiętasz Filemona?- zwróciła się do Cezarego – Rzucił się pod koła tira na autostradzie, by uratować rodzinę. Bo otrzymali ubezpieczenie. Pieniądze napuchnięte od bólu i łez. Pretensji do rządzących na naszych łąkach.

– Oj, tak…zamyślił się…to była tragedia…Oj, to była tragedia – powtórzył przejęty – A ta autostrada to niesamowite! Najdroższa w całym teraz królestwie połączonym! – Budka i rączka, budka i rączka wyciągnięta , a skąd brać!!!!! Jak sił już brak.

– Ale jedzmy, bo wystygnie –  powiedziała babcia.                                                                                

cdn.

 

Lena Maria T.

 

 

 

0 Komentarze

Odpowiedz

trzynaście − 12 =