Proza

Archiwum

Miłość

&

 

Miłość

 

Jest taki płomień, który grzeje subtelnie. W sam raz. Grzeje nawet wówczas, kiedy posiada się świadomość braku odwzajemnienia. Braku osłony przed powiewami. Osłony jak opiekuńcze dłonie. Pielęgnujemy to ciepło z potrzeby miłości. Z potrzeby bycia kochanym. Z potrzeby kochania. Jak ogrodnicy wyczekujący na zakwitnięcie Kwiatu Jednej Nocy. Kwiat ten też cudownie zakwita. Też jest w potrzebie ciepła, by zachwycić, zauroczyć. Choć on zachwyca przez jedną noc, by przed świtem zwiędnąć. Wielu z nas też zakwitło tylko raz, bo ogrodnik nie był cierpliwy by doczekać kolejnego zachwytu. Tacy już nie chcą kwitnąć. Nie chcą dzielić się ze światem pięknem. Jest taki płomień wymagający dozowania. Nie powinien być zbyt mały, bo przygasa. A stosowanie pomocniczych środków by płonął  kosztowne. Nie powinien być zbyt duży, bo doprowadza do pogorzeliska. Z takiego popiołu można wyjmować tylko nieśmiertelniki. W końcu z popiołu tylko Feniks…

Nie powinien bujać się na boki, ani balansować na wysokościach. W sam raz!  

Bo wówczas jest bezpiecznie, jak w ramionach.

Jest taki płomień, który grzeje subtelnie, ale o niego należy dbać. Od momentu rozniecenia. A tacy, którzy igrają z takim płomieniem tylko zapalając nie zasługują na ciepło. I nadejdzie czas, gdy lekko nie pstrykną jak zapalniczką by zapłonął, ale zostanie im krzesanie – kamień o kamień. Ale wówczas może być zbyt późno…

 

 

Lena Maria T.

0 Komentarze