Poranne spotkanie bocianie
Na łące stanął przed żabą
bociek Radek.
– Mniam…zaraz będzie obiadek.
Wtem słyszy głos żabci Steni:
– chcesz mnie obwąchać, oblizać czy zjeść ?
Odważnie w oczy bocianie spojrzała.
– Jeśli nic z tego no, to cześć,
bo jestem głodna i idę coś zjeść. –
– Zaimponowała mi ta mała,
gdyby tak usta węższe miała. –
Zastąpił znów drogę żabie.
– Posłuchaj mikrusie, szkrabie
jestem wegetarianinem,
więc z ciebie posiłek – ominę –
Uniósł lewą nogę i ukrył pod
czarnobiałe z piór podwozie.
Wtem żaba zarechotała.
Na plecy się przewróciła
i łapkami wywija.
– Co cię tak rozbawiło?
Dawno na łące tak głośno nie było!
Wszak dzionek świta
wszystkich nie zdążył powitać,
a ty spokój burzysz.
– Przestań się tak chmurzyć.
Z mojej pozycji widzę samolot
do lotu gotowy, tylko gdzie
masz pas startowy?
Wiesz sobie wyobraziłam, że
w nim stewardessą byłam!
( bajeczka dla wnuka Bartka)