*
Kasztanowy piesek
*
Usiadł pod złotym klonem kasztanowy piesek.
Nóżki miał z patyczków, uszy, ogon też.
Wtem coś pod liśćmi zaszeleściło.
Sapania głos wydało – jakby lichem było.
Drgnął ze strachu piesek. Odskoczył od góry liści.
Spojrzał, a tu jabłko. Malusie czerwone.
Idzie w jego stronę.
Pobiegł szybko do kasztanowej mamy.
W kapelusz z czerwonej jarzębiny przybranej.
A płaszczyk miała z barwnych jesiennych liści.
Z przypiętą broszką z malusiej winogron kiści.
– Mamo mamo spójrz jabłko idzie!
– Och ty, mój kochany Dawidzie.
– To jeż nasz kolega. Ludzi się wystrzega.
Dlatego pod liśćmi buszuje. Zimowe zapasy szykuje.
Tak samo jak ta wiewióreczka ruda.
– Ta co ma ogon jak prawie, prawie, no no no…
– Ta z liściem dębowego drzewa?
– Tak!
– Strojnisia nasza szyszkowa,
a na drzewie jarzębiny czerwone korale chowa.
Zaczął skakać wokół mamy z nowej wiedzy uradowany.
– A po co jeżowi tyle patyczków na grzbiecie?
– Czy to boli kiedy poskacze, z górki zjedzie,
plecy otrze o pień drzewa?
– Nie kiedy się boi to w kłębek się zwija
i po to ta igłowa na plecach grzywa.
Znów poskakał wokół mamy. Zamerdał patyczkowym
ogonkiem i zawołał:
– Zaraz będziemy pod dyniowym domkiem!
– Tak, a czy wiesz kto w nim mieszka?
– Tak! Nasz Leśny Ludzik z zielonymi żołędziowymi skrzatami.
Ma zielony brzuch i z czerwonego liścia dębu kubraczek,
brązową z antenką czapeczkę i z patyczków rączki i nóżki.
– A przed domkiem pamiętasz z kolczastych zielonych
torebek po kasztanach zrobił garnuszki.
Wrzuca do ich środka orzeszki, by echem leśnym brzęczały.
Ot i taki jesienno – leśny dzwonek mamy!