Spodek
osiadłam w centrum choć
południowe arterie lepiej mi znane
nieopodal jądra
kapeluszem Spodka sygnowany
od zmierzchu dostojnie migocze
odcieniami poświaty gwiazd
nieustannie otwiera dźwiękom właz
a wówczas dusze się delektują
kładą na hamaku pod kopułą
rytmicznie z nutami bujają
do wygaśnięcia ostatniego na scenie światła
potem na tarasie – bliżej chmur
z księżycem nucąc tworzą chór
a głos niesie na pobliski szyb Katowice
też by zanucił gdyby był jak kiedyś sobą