&
Magia Świąt
Kiedy dzień jeszcze spał a kopalnia
jak zwykle wydawała dźwięki nieprzerywalnej
pracy mama budziła zapachem kakao
Lampiony zrobione przez tatę
już czekały by wyruszyć w wyprawę
do krainy Magii Świąt
Szaliki czapeczki rękawiczki zrobione
dla nas otulały przed mrozem
gdzie wydech zamarzał w locie
a śnieg sięgał kolan bo chodnik
jeszcze nie przetarty o świcie
Największe bany śniegowe były
przy grubie bo już fedrowali
biel śniegu z jego srebrzystym nalotem
przy granacie nieba i latarniach przy chodnikach
sprawiały że jako dzieci czuliśmy się jak
prawdziwi pastuszkowie Oczekiwanego
Skrzypienie śniegu pod stopami
niezapomnianym dźwiękiem
sople lodu na krawędziach dachów familoków
Gruba Zwierzyniec Warynchaus szlogi
jeszcze kilometr i winkiel i Kościoł…
Zmarznięte nóżki po przyjściu z rorat
ile szczęścia ze zdobytego obrazka
usta wypuszczające ciepłe powietrze
w nienagrzanym kościele do którego
się szło dwa kilometry bawiły się oddechem
para buchała na kolegę zalotnie zaczepiając
Potem szybkie porządne śniadanie i kołoczyk
od piekarza Lipy z makiem posypką serem i do szkoły
I zaś hołda gruba winkiel i szkoła