Łabędź
&
Usłyszałam o terminie …wskoczyć w cudze buty… Skojarzyłam z bajką
o brzydkim kaczątku. Otóż bywają osoby, które na już od zaraz chcą błyszczeć. Pomijając fazy, powolne fazy zmian w gwiazdy, w coś błyszczącego. Zapominają o swoim pochodzeniu, nagle doznają amnezji. Zakładają, że od zaraz im się należy metamorfoza. Coś takiego zdobywa się pracą, czyli własnym nakładem. Własnymi zarobionymi pieniędzmi. Nieprzespanymi nocami, Kosztem wielu wyrzeczeń. By mieć. Delektować się satysfakcją. By w ten sposób szlifować charakter. I w konsekwencji nosić głowę wysoko uniesioną. Z gracją jak łabędź. Chyba, że dziedziczy się to coś w genach z fortuną również dziedziczoną. A wiemy, że: “…pieniądz rodzi pieniądz…”, a i ” …z pustego i Salomon nie naleje…”. To bywa jednostkowe. Często ambicje ponad miarę takiego brzydkiego kaczątka przerastają możliwości, więc wówczas wchodzi w grę nieuczciwa zagrywka. A chwyty wszystkie dozwolone, by dojść do celu. Chcą posiadać cudze i niejednokrotnie naśladują, kopiując zachowaniem osoby, które im imponują. Gestami, mimiką twarzy, sposobem rozmawiania, używając takich samych zwrotów. Zachowują się jak złodzieje tożsamości. Nie tylko majątku.
Brzydkie kaczątko nie należało do gatunku w którym przypadkiem się znalazło. Cierpiało, ale po czasie los rzucił nagrodę. Chociaż i tak miało szczęście. Ponieważ, gdyby matka cudza nie przygarnęła, to marny koniec byłby. W najlepszym przypadku ciężkie życie. Ludzkie kaczątka nie doceniają faktu przygarnięcia, nie są w stanie docenić ciepłego domu i wiktu, mają ambicje, bo posmakowały innego świata, którego chcą na już, bo skrzydła rozpostarte, ale połać wody dla nich bywa zbyt mała. Więc biorą w swoje ręce poszerzanie akwenu…