& Pamiętam

 

Pomimo końca wakacji, a już chciałam biec do szkoły.

Źrenice rozszerzone jak przed badaniem dna oka.

Kiedy tata zakładał papierowe okładki z nadrukami

naszych królów z wypisanymi datami ich panowania.

Nozdrza wiecznie w ruchu. Wdech – wydech.

Napędzane zapachem zeszytów, książek.

I kredek świecowych.

Gumek pachnących wówczas nie było.

Palce pieszczące drewniany piórnik, tornister.

I woreczek ze strojem gimnastycznym.

Z nadwyrężonym sznurkiem od nieustannego otwierania.

A wzrok przed zaśnięciem po modlitwie przed Aniołem Stróżem

zawsze z ostatnim spojrzeniem osiadał na wieszak na szafie.

Z mundurkiem szkolnym. Biały kołnierzyk mobilizował

do czystej szyi. Zaś tarcza była dumą.