Satyra

#jaja_w_ksztsłów

Monolog Toli – jak z jakami swawoli

 

Daru plastycznego nie posiadam.

Za to słowem pisanym władam.

Może dano mi dla równowagi.

I tym subtelnie płynącym.

I tym szarpanym niemalże – rwącym.

 

Znów pora przedświątecznego malowania.

Pisanek, kroszonek, jaj, jajuszek, wydmuszek.

I tak rozmyślając nad ilością w domu cebuli.

Wzrok jednego pana rozbawił. Wręcz rozczulił.

 

Taksował mnie jak kurę w markecie.

Kogucik jeden. Z góry na dół spoglądał.

A gdym się schylała łypnął okiem,

jak gdyby był wawelskim smokiem.

 

Tak, choćbym wycięty dekolt miała. A tu golf!

Mina towarzysza w markecie markotniała.

 

Lecz nie dał za wygraną i zagadnął przystając;

– Ach, te święta zawrót głowy!

– Twój na pewno! – pomyślała

Tak w zemście, niby od niechcenia

na zgrabny tyłeczek spojrzała.

A była na dziale z nabiałem.

 

Ach, gdyby tak mieć formę właściwą jajeczka.

Wielkością różną, bo na tych z marketu

litereczka – duże L i duże M zauważyła,

a po otwarciu pudełeczka różnicy żadnej nie stwierdziła.

 

Pożegnał się Kogucik, bo poczuł, że nic nie wskóra.

Składając życzenia świąteczne i spojrzenie trubadura.

I kiedy zerknęła do toalety swe kroki kierował.

 

Tak humorystycznie mało godnie pomyślała,

ciekawe jaką litereczkę tobie bym przypisała?

Skoro tak odważnie słowem władasz.

– Co tam posiadasz? –

Ach, tak stanąć za męskim pisuarem,

wiedziałabym jak umalować słowem –

po tym co zobaczę.

 

Daru plastycznego nie dostała.

Słowo; to kolorowe, czy drapane, by szalało.

Tu wrzątek wody tam igły dzierganie.

Łał! …już słyszę to żałosne łkanie.                                                                       

aa201802270051210000002915.jpg

W końcu jajka to delikatna materia.

Ale jaka ich sceneria …

 

Oblane majonezem chrzanem ze skorupki

zdjęte przez usta z apetytem wchłonięte.