noszony w kieszeni kasztan zniekształciłam
dłonią pragnień
silikonem marzeń wypełniałam zmarszczki skorupki
wtuliłam się w twoje ramiona – nie pytając czy mogę
nieproszona;
wtapiałam – ramionami sięgającymi bruku
latami ściśnięta dłoń prostowała palce z przykurczu
z zamiarem rozmachu na pozbycie się jego
nie zdążyłam – te sieci nie były dla mnie i porannej rosy;
… były pajęcze