&
Sylaby
Przeskakiwały razem z małymi stópkami.
Na paluszkach jak baletnica,
pomiędzy brzózkami.
Odbijały pieszczonym kawałkiem bursztynu
schowanym w kieszonce.
Pamiątką z wakacji, o zielone liście.
Obolałe osiadały na hałdzie kopalni.
Spadały zawstydzone z jej szczytu.
Zniekształcały trącając o kawałki węgla.
Chciały być doskonałe.
O-la ma-ma o-sa A-la As
A kiedy z czasem słońce
złotem i czerwienią ozdobiło bluszcz
na murach kopalni – łączyły się.
W coraz dłuższy łańcuszek.
Obiegając radośnie koło szybu.
I zawsze wracały latawcem całych zdań.
Tak bardzo chciały zobaczyć uśmiech mojej pani.
#
(z dedykacją dla mojej ukochanej nauczycielki Pani Krystynie Siewiera z Katowic)