Łatwo potwierdzić po fakcie. Z niedowierzaniem wyciąga się wnioski, gdy jest za późno.

Podaje się rękę, by nasycić. Kipiącą jadłem nie tylko niezbędnym dla żołądka. Jadłem

podgrzewanym nie tylko płomieniem gazu , ale ciepłem serca. Najważniejszego dla

człowieka, by nie stanęło ością przełykając. Wielu otrzymuje takie. Na talerzu podane,

ale z wyczuwalną niechęcią. Kiedy dostaje się z miłością normalny człowiek to czuje.

Niestety podający mierzy swoja miarką nie wyczuwając  zamiarów wieprza. Bo jakże

inaczej można nazwać niewdzięcznika. Napasie się kamuflując , a potem uderza

w najczulszy punkt. W międzyczasie rozszyfrował darczyńcę…

wie, że nikogo nie skrzywdzi. I sadłem dna małości rozpycha się po cudzej kuchni

robiąc z niej barłógstańczyk

…powracając do środowiska z którego wyszedł.

 

*Lena Maria T.