Nagrodzony!
 
 
Przeciąg
 
 
No, tak! – powiedziałam do siebie – zachciało mi się paznokci to mam. Jeszcze tylko trzy guziki w tej bluzeczce. A paluchy w skurczu. Kto wymyślił tak małe guziki!!! – warknęłam. Sięgnęłam po magnez. Może pomoże –
Zadzwonił telefon:
– Mario – jestem w autokarze, niebawem będę. Jak będę na miejscu to zadzwonię. Wiesz, że to dla mnie obcy teren.- powiedział.
– Oczywiście, że cię odbiorę. Zgodnie z planem. No, to do zobaczenia.-
Adrenalina. Łał, to niedługo. Boże spraw, by się udało. Tak mi zależy na tym spotkaniu. Spojrzałam na zegar. Wzrokiem ogarnęłam pokój. Wszystko gra. Zaraz podjedzie pan Adam zabierze do lokalu te rzeczy, po drodze ja wysiądę przy dworcu i go obiorę. I goł!!!
Zdzwonił drugi telefon:
– Kochanie i jak?- zapytał mąż.
– Ok, zgodnie z planem. Pan Adam już jedzie, i zaczynamy – zaśmiałam się. Trzymaj kciuki, wiesz jak mi zależy, by dobrze wyszło.
– Powodzenia – powiedział.
Pośrodku pokoju stał mały stoliczek z maszyną do pisania i duży głośnik.
– Wiesz, a może wystawię te rekwizyty już na korytarz – powiedziałam. Potem dorobię makijaż i włosy. Będzie szybciej.
– Tak zrób, nie będę przeszkadzał – Trzymam kciuki, pa –
Wystawiłam maszynę za drzwi, potem poszłam po stoliczek.
Było ciepłe popołudnie. Okna pootwierane. W momencie kiedy
wystawiałam stolik ktoś otworzył drzwi dzielące sektor wind, a na nasze piętro kolejnymi szklanymi drzwiami zabezpieczenie. Przeciąg z impetem ruszył machiną. Najpierw trzasnęły okna, potem ciężkie drzwi którymi dostałam w plecy i wylądowałam na korytarzu w pozycji leżącej na stoliczku.
– No, ładnie – pomyślałam. Jeszcze nie zdając sobie sprawy z tego co się stało. Sięgam za klamkę drzwi…Nieruchoma. O, rany!
Nowe drzwi. Dotarło do mnie. Klucz w środku. Ja nie ubrana. Niedomalowana. Nieuczesana. A on, mój wyjątkowy gość jedzie…
Nagle słyszę domofon! W tym samym momencie oba telefony ze środka pokoju…a ja pod drzwiami. Panika…Podbiegam do drzwi z piętra otwieram i proszę pana Adama, by wszedł na górę. Przedstawiam mu sprawę. A czas biegnie. A ja…
– Proszę znieść to do samochodu. Najwyżej tak jak stoję pojadę. W końcu mam prowadzić to spotkanie. Telefony, pieniądze wszystko w pokoju. Zastygłam.
Telefony dzwoniły bez przerwy….Ja biegam do drzwi piętra, bo same kody, więc musiałam otwierać panu Adamowi od środka. A nogi jak ołów.
Po wniesieniu do samochodu wystawionych rzeczy pan Adam powiedział:
– Wie pani, wczoraj wiozłem kogoś z warsztatu w którym dorabiają klucze, może mam wizytówkę. Bo wiem, że dostałem. Sprawdzę.
Mam!!! – dzwonimy. Przyjedzie ktoś do pół godziny.
Ja nie potrafiłam ruszyć nogami. Stres robił swoje. Te pół godziny wydały się wiecznością. Mam zaproszonych gości, wynajęty lokal, muzyk, gość wyjątkowy, prawie na miejscu, a ja mam go odebrać…
Po czasie fachowiec podchodzi do drzwi. Wysoki, przystojny mężczyzna. W ręku walizeczka.
– Proszę odejść od drzwi i odwrócić się – powiedział.
Zrobiłam kilka kroków i usłyszałam kliknięcie.
Drzwi były otwarte. Zapłaciłam. Z dodatkiem za dojazd i za fakt, że sobota.
Kilka sekund. Komentując rachunek powiedziałam – bardziej płatny zawód od prostytutki, ona za kilka sekund musiałaby się trochę spocić. Ale mimo tego przeszczęśliwa dojechałam do dworca. Gościa przywitałam, bo jadąc przedstawiłam mu historię drzwi. Dysponowałam już telefonem. Będąc lekko spóźnioną.
A spotkanie udało się, może w nagrodę za stres.
Następnego dnia zadzwonił pan Adam:
– Wie pani, teraz wiozłem znajomego emerytowanego gliniarza. Opowiadałem mu o zatrzaśniętych drzwiach. Uśmialiśmy się, a on skwitował tak:
– Ten fachowiec, to musiał być jeden z tych, którzy na dobrą drogę weszli –
– I chwała mu za to – powiedziałam śmiejąc się – wie pan co mam na drzwiach od wewnętrznej strony?
– Zapewne kartkę z napisem KLUCZ!!!
 
 
 

Lena Maria T.
 
 
 
 
 
 
 
.
Bardzo dziękuję
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
————————————————————————–